Po raz pierwszy bezpośrednio piesza pielgrzymka na Jasną Górę "dotknęła" mnie w 2005r, kiedy to moja młodsza córka, Madzia, w podziękowaniu za dobrze zdaną maturę i dostanie się na wymarzone studia, wybrała się do Pani Jasnogórskiej z grupą Zieloną. Było to dla niej, mimo wielu bolesnych bąbli na stopach, tak piękne przeżycie, że jeśli tylko mogła, wiele razy szła na Jasną Górę.

 

Wówczas miałam problemy z kolanami, często były bolesne stany zapalne, obrzęki, miałam kłopoty z chodzeniem. Jazda na rowerze, chodzenie po górach zabronione. Stwierdziłam wtedy, że mimo iż bardzo bym chciała, piesza pielgrzymka na Jasną Górę nie dla mnie...

W następnym 2006 r. przyjęłam pielgrzymów z Krosna na nocleg. Radość i entuzjazm pielgrzymów bardzo mi się udzielił. Nie mogłam iść na Jasną Górę, bo akurat wtedy miałam bardzo bolesny stan zapalny kolana. Tak bardzo pragnęłam iść do Matki Bożej Częstochowskiej, że cały następny rok prosiłam JĄ w modlitwie o zdrowe kolana na dzień

2 sierpnia następnego 2007 r., żebym mogłam iść.

Mateczka Przenajświętsza wysłuchała mnie: w 2007 r. poszłam na Jasną Górę z córką Madzią w grupie Biało-Zielonej. To był prawdziwie błogosławiony czas, błogosławiony trud, błogosławiony znaczy szczęśliwy. Dziękowałam Przenajświętszej Panience za wstawiennictwo i Dobremu Bogu za wszystkie otrzymane łaski. Nigdy w życiu wcześniej nie czułam takiej radości w sercu, takiego pokoju, nigdy w życiu nie byłam taka szczęśliwa.

Ból mięśni w nogach, bąbli na stopach, bolesny obrzęk stawu skokowego, to naprawdę nic

w porównaniu z wewnętrznym stanem ducha. Modliłam się, żebym doszła. I doszłam! Dzięki modlitwie, ale też i dzięki wspaniałej Siostrze Medycznej Kasi, która wciąż leczy nasze chore nogi podczas pielgrzymek i sama również z nami maszeruje!

Kolana nie tylko nie bolały w dniu wymarszu, nie bolały mnie również podczas trwania całej pielgrzymki. Tabletki przeciwzapalne, bandaże elastyczne, maści i żele przeciwbólowe, które wzięłam ze sobą na kolana, przydały się innym pielgrzymom potrzebującym.

Miałam w sercu jak każdy sporo intencji, główna to poczęcie dzieciątka u mojej starszej córki, Ewy, która była już 3 lata po ślubie. Po powrocie do domu odliczałam miesiące do następnej pielgrzymki.

Od razu tęskniłam za tym błogosławionym trudem. I tak jest do dzisiaj. Co roku czekam z utęsknieniem na 2 sierpnia i idę do naszej Przenajświętszej Mateczki. Poza jednym rokiem 2010, kiedy to nie mogłam iść. Pan Bóg stawiał na mojej drodze fizyczne przeszkody, które chciałam na początku zignorować i mimo wszystko iść na Jasną Górę ("pokuta to pokuta" myślałam "może ma być ciężko") : groźny w skutkach upadek i przeziębienie, ale na koniec złapałam grypę jelitową i absolutnie nie nadawałam się do drogi. Potem okazało się, że to było zbawienne działanie Boże, bo najbardziej na świecie byłam potrzebna  mojej Madzi. Pojechałyśmy razem na ostatni dzień tej pielgrzymki podziękować za wszystkie otrzymane Łaski: 12 sierpnia-wejście na Jasną Górę.
W tym roku jak Pan Bóg pozwoli (nauczyłam się tego zwrotu w 2010r: nie to ważne co ja chcę, ale jaki plan wobec mnie ma Pan Bóg) też pójdę, 7 raz, zostało tylko 7 tygodni do wymarszu...
Od 2007 r. to jest od mojej pierwszej pielgrzymki na Jasną Górę już NIGDY nie bolały mnie kolana. Jeżdżę na rowerze, mogę chodzić po górach... Moje główne intencje pielgrzymek są miłe Panu Bogu:

  1. Ewa ma trzech synów. Pierwszy Jaś urodził się w rok po mojej pierwszej pielgrzymce

w 2008r. Dziękowałam podczas następnej i modliłam się w kolejnych intencjach...

2) Mój mąż jest coraz bliżej Pana Boga...

3)    Madzia znalazła prawdziwą miłość swojego życia...

4) i 5) i 6) się również spełniają :))

Za wstawiennictwem Przenajświętszej Mateczki otrzymuję ogrom łask u Boga... CHWAŁA PANU!

siostra Krysia, lat 60